Powoli trzeba już wyhamować… Spacer, więcej czasu dla siebie. Chłopcy pieką chleb w prostym piecu na węgiel drzewny. Zapach rozchodzi się po obejściu. Odwiedzamy Anię i Abubacar. Mieszkają w dobrej dzielnicy, powodzi się im. On skończył studia na Politechnice Warszawskiej. Ma swój biznes. Jest praktykującym muzułmaninem. Jego wspólnota chciała go nawet wybrać na imama. Modli się, jak nakazuje Islam, pięć razy dziennie. Obmycie i słowa Koranu wypowiadane w kierunku Mekki. Skupienie, wewnętrzny pokój, powierzenie się Bogu.
Zasypuję go tysiącem pytań, a on spokojnie odpowiada. To bardzo przyjacielskie spotkanie. Odkrywam dużą bliskość i wspólne doświadczenie modlitwy. Serdeczne pożegnanie i jedziemy na Mszę do parafii.
Przy drzwiach: „Cóż lepszego mogło mi się zdarzyć – wzdycha Zosia – jak mieć męża, który pięć razy dziennie szuka kontaktu z Bogiem, wycisza się, uspokaja i czystym staje do modlitwy. Obchodzimy wszystkie święta i muzułmańskie i chrześcijańskie. Oj, ile my świętujemy” – klaszcze w dłonie rozpromieniona.
Relacja z soboty (19.02.17)